![]() Jest takie określenie na pewien rodzaj filmu - „feel good movie”, czyli taki, który sprawia, że czujemy się dobrze. Oczywiście produkcje tego typu są bardzo różnorodne, bo wiele czynników może sprawić, że poczujemy się komfortowo: to może być jedzenie, a nawet sam proces jego przygotowywania, podróże, zmiany w życiu lub odwrotnie – zatrzymanie się na chwilę... Natalia: Ostatnio słuchałam ciekawego wywiadu z Shauna Niequist, która powiedziała, że kultura i proces twórczy (rozumiane bardzo szeroko) pełnią bardzo ważną funkcję, bo pomagają ludziom radzić sobie z trudnymi doświadczeniami. Poszerzają perspektywę, ale też dają możliwość przekierowania uwagi na coś innego niż to, co ich trapi. Julia, dlatego właśnie pomyślałam, że zapytam Cię o filmy, które mogą pomóc mi i moim czytelnikom uporać się z momentami smutku i nostalgii. Najpierw jednak powiedz dwa słowa o sobie. Czym się zajmujesz? Julia: Prowadzę blog Autostopem przez Kulturę. Piszę przede wszystkim o popkulturze, którą zaczęłam pasjonować się już podczas studiów – jestem antropologiem kultury i z tej perspektywy patrzę na to, co się pojawia w przestrzeni publicznej. Szczególnie fascynuje mnie Japonia, ale też inne kraje azjatyckie i bardzo często nawiązuję do nich w swoich artykułach i postach. Są filmy, które poprawiają nastrój, sprawiają, że po prostu lepiej się czujemy. Czy mogłabyś polecić takie, które np. koją duszę? Wyciszają, uspokajają, leczą? Jest takie określenie na pewien rodzaj filmu - „feel good movie”, czyli taki, który sprawia, że czujemy się dobrze. Oczywiście produkcje tego typu są bardzo różnorodne, bo wiele czynników może sprawić, że poczujemy się komfortowo: to może być jedzenie, a nawet sam proces jego przygotowywania, podróże, zmiany w życiu lub odwrotnie – zatrzymanie się na chwilę. Takim filmem jest dla mnie „Między słowami” Sofii Coppoli. Dwójka nieznajomych obcokrajowców czuje się zagubionych w obcej kulturze, są samotni i w tym wyobcowaniu znajdują siebie. Chcę zwrócić uwagę, że wielu związanych z Japonią specjalistów zarzuca tej produkcji stereotypowe potraktowanie Japończyków i Japonii, a także wiele nieścisłości. Jednak psychologicznie przesłanie filmu jest jasne: nieważne, jak bardzo jesteś samotny lub samotna, zawsze możesz znaleźć bratnią duszę. I ta świadomość koi. Ciekawym rodzajem „feel good movie” są filmy o jedzeniu, które poprawia nastrój i prowadzi do pewnego rodzaju równowagi. Przykładem jest południowokoreańska produkcja „Kawałek ziemi”, która niestety nie znalazła się w szerokiej dystrybucji, ale ostatnio była pokazywana podczas Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Film opowiada o młodej kobiecie, która wraca do opuszczonego, rodzinnego domu na wsi, w którym niegdyś mieszkała z matką. Przez całą historię widzimy, jak w zależności od pory roku bohaterka przygotowuje różne potrawy, a proces gotowania, który w tym filmie jest – tak jak wspomniałaś – procesem twórczym, leczy jej duszę. W tym filmie chyba też możemy obserwować lecznicze działanie natury? Tak, film celebruje obcowanie z przyrodą, która jest podstawą harmonii. Oczywiście jest w tym pewna nostalgia i pojawiają się trudne wspomnienia bohaterki, ale żeby stworzyć dobre „feel good movie” w opowiadanej historii musi być jakaś rysa smutku, żeby było na czym budować tą wewnętrzną przemianę, poprawę nastroju. Polecam też filmy w reżyserii Naoko Ogigami, np. „Okulary”, „Jadłodajnia pod Mewą”. Jej dzieła charakteryzują się bardzo specyficznym poczuciem humoru, groteską, ale też pewną baśniowością. Widać to szczególnie w „Jadłodajni pod Mewą”, w której kultura japońska łączy się z fińską. Do założonej w Finlandii przez Japonkę restauracji przychodzą goście w pewien sposób zagubieni, poszukujący ciepła i przyjaźni. W „Okularach” natomiast mamy bohaterkę, która przyjeżdża do tajemniczego, malutkiego hotelu na Okinawie. Szybko okazuje się, że gospodarze są bardzo specyficzni, jakby wyjęci z innej bajki, z realizmu magicznego. Pojawiają się i znikają. Jak sami mówią, goście przyjeżdżają do nich, aby „zmierzchać”. Z biegiem czasu rozumiemy, że chodzi im o odpoczynek, regenerację, wyciszenie, zajrzenie w głąb siebie. A co poleciłabyś w innym klimacie, bardziej energetycznym, dynamicznym? Skierowanym na działanie? Wdzięcznym tłem filmów tego typu są Włochy. Tutaj też mamy celebrację jedzenia. Bardzo dużo radości dało mi „Pod słońcem Toskanii” – dzieło o Amerykance, która pod wpływem impulsu nabywa zrujnowany (ale urokliwy) dom we Włoszech i stopniowo odbudowuje wraz z nim swoje życie. Piękny jest również film „Made in Italy”. Bohaterowie – ojciec i syn, wracają do swojej starej, opuszczonej posiadłości we Włoszech i, równolegle z odbudowywaniem domu (pierwotnie z intencją sprzedania go), naprawiają również relacje między sobą, radzą sobie z wewnętrznymi niepokojami oraz lękami. Czy możesz coś jeszcze polecić na poprawę naszego zimowego, smutnego nastroju? Jak zima, to takim oczywistym „feel good movie” jest “Love Actually”. To już klasyk. Spojrzałam przed chwilą na książkę Elisabeth Gilbert i przypomniał mi się jeszcze film „Jedz, módl się i kochaj”. To film o przemianie, wyciszeniu… Tak. To też jest kino drogi. Bardzo kobiece i inspirujące – o bohaterce, która wyrusza w podróż, by zrobić sobie przerwę od życia i odnaleźć siebie, a może nawet właśnie w rezultacie nowe życie. Jak już jesteśmy na tym tropie, to polecam wspaniałą „Dziką drogę” z Reese Witherspoon. I mniej popularny, ale ciekawy portugalski film „Kot, Chińczyk i Mój Ojciec”, gdzie bohaterką jest dziewczyna chora na agorafobię, ale pewien zbieg okoliczności sprawia, że zostaje zmuszona do wyruszenia z Sewilli do rodzinnej Portugalii. Podróż nie jest długa, ale dla niej oznacza otwarcie się na świat i pokonanie swoich ograniczeń. Wszystkie filmy, które wymieniłaś, związane są z poznawaniem innych kultur :) Faktycznie. Do tej kolekcji dorzucę jeszcze francusko-hiszpański „Smak życia” o studentach różnych narodowości, mieszkających razem w Barcelonie. Film w ciepły sposób pokazuje i celebruje różnice kulturowe, a także zdecydowanie poprawia nastrój. Polecam! Julia Koszewska jest antropologiem kultury, od ponad 4 lat prowadzi blog „Autostopem Przez Kulturę”. Autorka wielu badań etnograficznych i antropologicznych, m.in. na temat wzajemnych wpływów japońskiej historii i popkultury, a także zjawiska “mrówek” i przemytnictwa na pograniczu polsko-ukraińskim. Absolwentka kursów scenariopisarskich i współpracowniczka firmy producenckiej Bahama Films w zakresie pisania scenariuszy do serialu paradokumentalnego “Gliniarze”. Scenariusz jej filmu krótkometrażowego “Synora” został nagrodzony trzecim miejscem w konkursie scenariuszowym Bahama Films. Rozmawiała, Natalia Gozdowska ![]() Każdy z nas ma inne doświadczenia i wspomnienia z przeszłości. W swoim życiu budowaliśmy różnego rodzaju relacje a nasza kariera zawodowa nie przebiegała tak samo. Łączy nas jednak to, że droga, którą przeszliśmy, w jakiś sposób ukształtowała naszą wizję rzeczywistości i kluczowe przekonania, które wpływają na nasze wybory i postrzeganie świata. Schematy ułatwiają nam podejmowanie decyzji, dają poczucie bezpieczeństwa. Warto jednak zwrócić uwagę na przekonania, które są dla nas szkodliwe, bo nie pozwalają rozwinąć skrzydeł, blokują naszą kreatywność, zabierają odwagę do podejmowania decyzji. Treść kluczowych przekonań jest tak głęboko zakorzeniona w naszej psychice, że nie zawsze umiemy je od razu rozpoznać. Bywa, że w ogóle nie mamy świadomości ich istnienia. Myśli te stanowią dla nas prawdę o świecie i o nas samych. Pojawiają się automatycznie w trudnych sytuacjach. Poniżej parę przykładów kluczowych przekonań, które mogą być Wam bliskie. Dziewczynki są grzeczne, a chłopaki nie płaczą Jak często słyszałyście w dzieciństwie zdanie „Bądź grzeczną dziewczynką”? Odrabiałyście prace domowe, dbałyście o ładne pismo i podkreślanie tematów lekcji. Czekałyście aż ktoś Was zauważy. Być może trudno Wam było upominać się o to, co dla Was ważne, bo „dama się nie złości”. Jeśli takie przekonania zostały w Twoim dorosłym życiu – przyjrzyj się im. Jak wpływają one na Twoje wybory zawodowe? Na relacje ze współpracownikami, z szefem? Czy umiesz zadbać o swoje potrzeby i marzenia? Do czego dążysz? Czy wiesz, co oznacza dla Ciebie słowo sukces? Czy nie, bo… nie wypada? Dorośli mężczyźni, którzy wstydzili się jako chłopcy swoich łez, bo „musieli być twardzi”, często mają problem z wyrażaniem emocji, z mówieniem o swoich uczuciach. Schemat „chłopca łobuza” bywa krzywdzący, niesprawiedliwy i może generować dużo wewnętrznej złości. Warto szukać swojej wrażliwości i pielęgnować ją, nawet po latach, by zadbać o bliskość w relacjach z innymi ale przede wszystkim ze sobą. Matka musi się poświęcać Jak myślicie, musi? Nawet jak nie wyniosłyście takiego przekonania ze swojego rodzinnego domu to stereotypy skutecznie nas w nim utwierdzają. Jeśli macierzyństwo kojarzy Ci się z końcem wolności i milionem obowiązków, spróbuj przeformułować to przekonanie. Spójrz na siebie oczami sprzed lat i przypomnij sobie zasoby z przeszłości, które możesz przywołać teraz. Być może uda Ci się odnaleźć uczucie swobody, lekkości, które towarzyszyło Ci podczas samotnych spacerów po mieście? Wyjdź na kawę sama – bez powodu. Wyjedź na weekend. Znajdź czas dla dzieci na bycie razem bez pośpiechu, bez obowiązków. Odpuść. Obejrzyjcie razem bajkę w łóżku, nie planujcie wszystkiego od A do Z. Zamów obiad, nawet jeśli nie będzie tak zdrowy jak ten, zrobiony przez Ciebie. 🙂 Przede wszystkim jednak ucz swoje dzieci, że Ty też masz potrzeby, że bywasz zmęczona i czasami nie masz ochoty czegoś robić. To zaprocentuje – nie tylko oddechem dla Ciebie, ale też nauką jak w przyszłości być dorosłym, który zna i szanuje swoje potrzeby i granice. Zmiany mnie przerastają Być może unikasz zmian, bo boisz się, że ich nie udźwigniesz? Są one wyjściem poza strefę komfortu i zazwyczaj wiążą się ze stresem? Pamiętaj, że Ty decydujesz, czy zmiana jest dla Ciebie procesem czy ryzykiem. To Ty definiujesz ją jako trudną, bądź nie. Nie zapominaj, że istnieje takie pojęcie jak „zarządzanie zmianą”, jest też możliwość przygotowania się do niej. Buckminster Fuller, architekt i filozof powiedział, że „Nigdy nie zmienisz rzeczy, walcząc z istniejącą rzeczywistością. Aby coś zmienić, zbuduj nowy model, który sprawi, że istniejący stanie się przestarzały”. Na zbudowanie tego modelu masz czas, możesz go poprawiać, dostosowywać do swoich potrzeb. Nie musisz wychodzić ze strefy komfortu, ale możesz stworzyć nową strefę, która sprawi, że łagodniej, z uwagą i skupieniem wejdziesz w nowe wyzwania. Ludziom nie można ufać A może jednak warto? Psychologia pozytywna pokazuje nam, że ludzie, którzy w pełni przeżywają pozytywne emocje i są dobrze nastawieni w stosunku do innych, czują się bardziej szczęśliwi i budują lepsze, pełniejsze relacje. Nawet jeśli czasami się na kimś zawiodą. Przekonanie o tym, że świat jest zły, a ludziom nie można ufać oraz podejrzliwość i nieustanna czujność sprawiają, że czujemy się zagrożeni, przygnębieni, zmęczeni, jakbyśmy toczyli nieustanną walkę. Nieufność sprawia, że nie widzimy i nie doceniamy możliwości, które się przed nami otwierają. Chcę się rozwijać, więc muszę robić wszystko, co mnie pasjonuje „Człowiek, który goni dwa zające, nie złapie ani jednego” – powiedział Konfucjusz. To prawda. Prowadząc sesje coachingowe spotkałam osoby, które pasjonowały się wieloma rzeczami i nie wiedziały, jak to zrobić, by wszystkie pasje rozwijać. Były ciekawe świata, ale jednocześnie chciały być w każdym aspekcie perfekcyjne. Ostatecznie miały poczucie winy i pretensję do siebie, że nie są tak efektywne, jak „mogłyby być” a ich plany nie posuwają się naprzód. Jeśli towarzyszy Ci takie przekonanie, zrób analizę, co cieszy Cię bardziej, a co mniej. Od czego warto zacząć? Stwórz realny plan, ile czasu poświęcisz każdej ze swoich pasji. Być może warto ustalić kolejność – teraz zajmę się fotografią, a za pół roku zacznę uczyć się hiszpańskiego. Pomyśl, co chcesz osiągnąć, jakie masz cele? Jeśli jesteś rodzicem, zwróć uwagę, czy przypadkiem nie pomagasz dzieciom wchodzić w podobny schemat? Czasami więcej warta jest przestrzeń na nudę i spotkanie z kolegami niż kolejne zajęcia pozalekcyjne. Hobby jest ważne, ale istotny jest też czas, by dojść do tego, co nas ciekawi. Jak pracować nad swoimi negatywnymi przekonaniami? Nasze myśli nie stanowią obiektywnej prawdy, nie są faktami, tylko pewną interpretacją zdarzeń. Zrób takie doświadczenie – przez przynajmniej tydzień prowadź dziennik, w którym będziesz zapisywać sytuacje z danego dnia oraz Twoje myśli, które im towarzyszyły. Po jakimś czasie zobacz, czy niektóre z nich się powtarzają, czy możesz znaleźć w notatkach wspólny mianownik? Następne zastanów się, co taka myśl, przekonanie oznacza? Co mówi o Tobie, o świecie, o innych ludziach? Możesz rozpisać swoje wnioski w formie mapy myśli, a następnie pogrupować je w kategorie, grupy tematyczne. Po zdefiniowaniu przekonań popracuj nad ich zmianą. Dobrym sposobem jest szukanie doświadczeń z przeszłości, sytuacji, które pokazują, że moje przekonanie czy myśl nie jest prawdą. Bądź detektywem i poszukaj dowodów na to, że się mylisz. Być może w Twoim życiu pojawili się ludzie, którym można ufać, udało Ci się świetnie przejść przez zmianę bądź wywalczyć podwyżkę w pracy? Koniecznie zapisz swoje wnioski. Innym sposobem jest eksperymentowanie. Próbuj zmieniać przekonania poprzez wchodzenie w doświadczenia, które obalają Twój schemat myślenia. W Twoim tempie, w zgodzie z Twoimi potrzebami, ale z odwagą i zaufaniem, że się uda. Powodzenia! Kasia: Co sprawiło, że zaczęłaś odczuwać stan szczęścia?
Natalia: Mam wspaniałą rodzinę, męża, dzieci, rodziców ale bardzo długo miałam poczucie, że mi szczęścia brakuje. Miałam przebłyski radości. Od kiedy zaczęłam pracować, po studiach, nie przeżywałam szczęścia głęboko. Żyłam ze smutkiem, nostalgią, lękiem, obawami – te uczucia dominowały w moim życiu. I to nie było tak, że nagle poczułam się szczęśliwa. To był proces. Zaczęło się od dojrzewania do dopuszczenia w swojej głowie myśli, że mogę inaczej pracować, żyć. Bardzo długo też pracowałam nad tym, żeby pozbyć się poczucia winy z różnych powodów. Z jednej strony był to proces psychologiczny, uwzględniający coaching, terapię ale z drugiej był to też proces bardzo fizyczny, bo zaczęłam ćwiczyć jogę, uprawiać sport. A trzecia rzecz to wyciszenie i zadbanie o momenty w trakcie dnia, kiedy jestem sama ze sobą – czyli to, do czego zachęcam osoby, z którymi pracuję. Medytacja, poczytanie książki, wyłączenie się, zamknięcie – w sypialni, łazience, gdziekolwiek… K: Czy poczucie winy i inne emocje, o których mówisz, wynikały z tego, że obawiałaś się skontaktować ze sobą? N: Nie wiem. Wydawało mi się, że rozumiem, jakie są moje potrzeby. Zawsze nad sobą pracowałam, czytałam lektury psychologiczne, studiowałam kierunek, który umożliwiał mi wgląd w siebie. Myślałam, że znam się na wylot. Okazało się jednak, że to nie jest kwestia wiedzy o sobie tylko… K: …kontaktu ze sobą. N: Tak, właśnie. Czym jest więc, według Ciebie, kontakt ze sobą? K: Czym innym jest to, co ja myślę, że potrzebuję a czym innym skontaktowanie się ze swoim wewnętrznym dzieckiem. Zapytanie, czego ono pragnie. Nie, czego powinno potrzebować, bo to jest obszar „rodzica”, konieczności, naszego „muszę”. Grzeczne dziewczynki mogą mieć taki schemat działania. N: Nie miałam przecież buntu nastolatka. Byłam emocjonalna, ale to nie było nic wielkiego. K: Szukałaś ujścia swoich emocji. Zdrowo jest się buntować. Nastolatki w okresie dojrzewania poprzez różne eksperymenty szukają siebie. Wspominałaś, że miałaś dobrych rodziców. Z reguły rodzice zbyt opiekuńczy chronią przed takimi eksperymentami. N: Pamiętam swoje poczucie winy, że mam problemy – przecież „jestem szczęściarą, inni mają gorzej”. K: Nie ma idealnych rodziców. Są rodzice, którzy chcą dobrze, ale też mają swoje różne ograniczenia. Lęk jest np. często indukowany nieświadomie przez rodziców. Jest to często lęk egzystencjalny, który uruchamia się w trudniejszych, niepewnych sytuacjach, które nam się przydarzają. N: I jak sobie z tym radzić, jak już sobie to uświadomimy? K: Robić to, co nastolatki. Buntować się. Konfrontować z zagrożeniem. N: Czyli wypada buntować się w moim wieku? K: Jasne, czasami osoby w starszym wieku też przeżywają emocjonalny okres dojrzewania. N: Oczywiście, ale jak się ma rodzinę to trzeba zachować granice zdrowego rozsądku… K. No tak. Czasami po prostu nie mamy pewnych zasobów i musimy je znaleźć w oparciu o nowe doświadczenia. A te nowe doświadczenia to konfrontowanie się z lękiem. Boję się czegoś, więc to robię. Nie ma porażek, są lekcje. Zmieniam sposób myślenia. N. Przekraczasz strefę komfortu czy odwrotnie – w ten sposób jej szukasz? Są różne podejścia do tego tematu. Słyszymy ciągle „wyjdź ze swojej strefy komfortu”, a ja nie do końca tak to czuję. Czasami może trzeba w niej zostać, by nie przekraczać własnych granic? K: Tkwienie w strefie komfortu jest status quo. To nie jest pomysł na zmianę. Zmiana rozwija. Doświadczam. Są momenty sukcesu i lekcje, które nas uczą, dzięki którym możemy iść do przodu. Oczywiście mogę robić przystanki i pobyć w miejscu, w którym jestem, bo tego potrzebuję. Chcę odpocząć, zgromadzić nowe zasoby. I potem znowu wyjść. Czerwona lampka powinna pojawić się wraz ze słowem „muszę” – wtedy warto sprawdzić, czy ja się na pewno się na to „decyduję”, bo tylko wtedy biorę odpowiedzialność za swój rozwój. N: Każdy musi znaleźć swoją drogę do kontaktu ze sobą, poszukać przestrzeni na bunt. K: Bunt jest konfrontacją powinności części rodzica, który jest w Tobie, z potrzebami Twojego wyjątkowego, indywidualnego dziecka, które nie zawsze musi być rozumiane przez rodziców. Jeśli oni nie znaleźli tej drogi, to Ty ją możesz znaleźć. Wewnętrzny „rodzic” też jest potrzebny, bo Cię chroni – to wartości, granice, które są dla Ciebie ważne. Słuchaj jednak swojego wewnętrznego dziecka, bo to w nim są potrzeby i emocje. ![]() Mam syndrom grzecznej uczennicy. Moje zeszyty były ładne, lekcje odrobione. Nie sprawiałam kłopotów rodzicom. Dodatkowo jestem kobietą a społeczne stereotypy nie ułatwiają mi zmiany w sobie. Jak często słyszcie, że „dziewczynki są grzeczne a chłopcy to takie łobuzy... no ale tak już jest”? Po wielu latach pracy przytuliłam w sobie tę grzeczną dziewczynkę, daję jej więcej wolności i luzu, nie karcę jak wchodzi w znane sobie schematy. Staram się to po prostu zauważać. Czasami jednak, jak cień, towarzyszy nam poczucie winy. Ostatnio byłam na samotnym wyjeździe, który miał być dla mnie całkowitą odskocznią od rzeczywistości. Przez cały czas jednak myślałam o tym, że „powinnam” robić coś konstruktywnego, mając tyle wolnego czasu. Dodatkowo obwiniałam się, że zostawiłam męża samego z remontem, dziećmi, pracą. Bo przecież nie powinnam... przecież mi się nie należy. Znacie to uczucie? Niedawno czytałam książkę Liane Moriarty „Moja wina, Twoja wina”, w której każdy z bohaterów myśli, że to on wpłynął na tragedię, która wydarzyła się na pewnym towarzyskim spotkaniu. W tym wypadku poczucie winy prowadzi do rozpadu związku, lęku, depresji. Dlaczego tak bardzo jesteśmy okrutni dla samych siebie? Wina jest uczuciem, które jest potrzebne w życiu, by rozróżniać co jest dobre a co złe. To między innymi dzięki niej, już jako dzieci, uczymy się funkcjonować w grupie, w społeczeństwie, budować relacje. Ważne jednak by nie przekroczyć granicy, która sprawia, że samooskarżanie jest dla nas destrukcyjne. Warto uczyć się wyłapywać schematy obwiniania się, które nami kierują. Wina jest tożsama ze wstydem. Brené Brown w swoich książkach i wykładach pięknie mówi, by rozpoznawać wstyd i uczyć się akceptować swoją wrażliwość, bo to ona jest siłą napędową życia, daje nam odwagę do zmian. ![]() Od trzech dni mam okropny nastrój. Znacie te chwile, kiedy wszystko wydaje się beznadziejne? Nagle stajecie się nieszczęśliwi bez szczególnego powodu? I właściwie coś mało istotnego staje się największym problemem na świecie. Minął jeden taki dzień i pomyślałam - ok, jutro będzie lepiej. Nadszedł drugi i już wkurzało mnie wszystko. A dziś rano poczułam niepokój, że to już nigdy nie minie. I wtedy pomyślałam, że najlepsze, co mogę z tym zrobić to po prostu zaakceptować, że ten stan ze mną jest. Nie topić się w nim, robić to, co może pomóc ale spokojnie z nim pobyć i polubić tego mojego wewnętrznego marudę. Co jeszcze?
Zostawiam Was z moimi różowymi okularami! Na dobry nastrój. Natalia: Jak zadbać o siebie na wakacjach?
Kasia: Najpierw zadaj sobie pytanie co lubisz robić a potem czy to jest możliwe. Przecież są ze mną dzieci… Dzieci jak przyjeżdżają w nowe miejsce to są ciekawe świata i chcą wszystko poznawać ale z drugiej strony boisz się je puszczać, więc siłą rzeczy są na Twojej głowie. Trzeba im zorganizować czas. Od tego się nie da uciec. Niezależnie od wakacji ważny jest rytm dnia, żeby dzieci wiedziały, co robią i kiedy to robią, że np. po 20.00 jest czas dla rodziców i jak chcą jeszcze biegać to bawią się ze sobą a nie z rodzicami. Ważne są też dla nich zasady np. jak idą skakać z pomostu to pilnuje ich dorosły. Więc co z czasem dla siebie? A czym on jest według Ciebie? Co lubisz robić? Lubię czytać książki, ćwiczyć jogę ale nie da się tego robić cały dzień. Może cały dzień się nie da ale trzeba ustalić ramy np. od 10.00 do 11.00 jest czas dla Mamy a Tata się zajmuje dziećmi. Nie da się zrobić wszystkiego, wybieram jogę lub książkę i jestem z tym pogodzona. Ważne, żeby nie zapętlić się w poczuciu, że nagle jesteśmy razem na wakacjach to wszystko musimy robić razem, bo teraz jest czas dla „rodziny”, dla nas. Tak, bo zaczniecie skakać sobie do oczu. Każdy potrzebuje być sam, dziecko też. A jak dziecko może być samo? Nie można mu ciągle organizować czasu. Warto, by miało nawyk, umiejętność bycia samemu ze sobą – czytało książkę, bawiło się samochodzikami, oglądało bajkę, rysowało. Jak sobie odpuścić? Ja np. jestem bardzo zadaniowa, obowiązkowa i wiele lat miałam poczucie, że muszę wszystkim organizować czas, że świat się zawali jak nie pójdziemy na plażę dzisiaj, bo jutro nie będzie słońca. Jak być w zgodzie z tym, że nie muszę, że może w ogóle nic nie trzeba? Najpierw trzeba się skontaktować z samą sobą. Zapytaj siebie, czego potrzebujesz. Czy chcesz iść na plażę? Czy musisz iść na plażę czy decydujesz się na nią wybrać. I wtedy dokonaj wyboru. Chodzi o kontakt ze swoimi potrzebami. Tylko kiedy znaleźć czas na refleksję - przecież jestem w ciągłym biegu a dzieci wciąż chcą czegoś ode mnie. Jest to jakiś proces. Dzieci trzeba powoli, stopniowo do tego przyzwyczajać. Czasami jest to faktycznie bardzo trudne, więc wymaga więcej czasu, być może paru wyjazdów wakacyjnych. Tak sobie myślę, że jak jedziemy z rodziną to już jest wybór pewnego modelu spędzania czasu. Nie można oczekiwać też czegoś nierealnego ale warto szukać rozwiązań, które pozwolą nam odetchnąć i złapać dystans. Być może przez ten „swój” moment nic nie robić, pozwolić sobie chwilowo na totalne odpuszczenie, poleniuchowanie. Tak. W czasie dla siebie mogę przecież iść przecież spać. No właśnie. Chociaż spać można w domu a nie na wakacjach. Widzisz, mi się zaraz włącza pojęcie „marnowania czasu” i od razu zapala czerwona lampka, że wchodzę w tryb zadaniowy. No tak, jak można pójść spać w przyczepie albo pokoju hotelowym – przecież tak dużo zapłaciłam by być na tych wakacjach 😊 Z drugiej strony można sobie zracjonalizować, że jak tyle to kosztowało to pokój czy przyczepę też trzeba wykorzystać (śmiech). Oj w takich chwilach przydałby się dzień deszczowy! No dobrze ale jeśli już odpuszczasz sobie pójście nad morze to z jakiego powodu? Nie chce mi się. Wypracowałam dochodzenie do swoich potrzeb. Jestem z tym ok, pytanie czy mój mąż jest… Co robić jak mąż jest zły? Przecież cały dzień nie mogę mieć luzu. Trzeba dbać o równowagę. Zachować złoty środek. I znaleźć przyjemność w obowiązkach. Idę nad morze i jest fajnie, bo kopię dół z dzieckiem. W tym czasie mogę słuchać szumu morza i to mnie relaksuje. Mój mąż osiągnął taki stan. Zabiera trójkę chłopaków i wraca zadowolony. A ja mam poczucie winy, że się zmęczył. Dlaczego bierzesz odpowiedzialność za tę sytuację? Poza tym on mówi, że było super, więc dlaczego mu nie wierzysz, nie słyszysz jego tylko swój świat wewnętrzny? To jeszcze jedna kwestia. Jedziesz na wakacje i chcesz pobyć z partnerem. Jak tworzyć przestrzeń, żeby zadbać jeszcze o relację, o swój związek? Zakładam, że już zrealizowaliśmy swoje indywidualne potrzeby, więc nie jesteśmy sfrustrowani ale chodzi o to, żeby na koniec wakacji jednak nie mieć poczucia, że się przez cały wyjazd mijaliśmy, że byliśmy ze wszystkimi tylko nie ze sobą. Ważna jest rozmowa. Dbanie o to, by się zauważać. To nie jest kwestia fizycznego oddalenia od dzieci. Bycie ze sobą to bycie w kontakcie. Psychologia Pozytywna uczy przede wszystkim pełnego odczuwania pozytywnych emocji - skupia się na docenianiu tego, co było w naszym życiu wartościowe, pielęgnowaniu poczucia szczęścia „tu i teraz” oraz budowaniu nadziei na dobrą przyszłość. Ważne jest również wzmacnianie pozytywnych cech indywidualnych - umiejętności odczuwania i przeżywania miłości, satysfakcji z pracy, znajdowania w sobie odwagi, uważnego współczucia, talentu, samoświadomości.
Jak to robić w praktyce? Przede wszystkim cierpliwie ćwiczyć:) Na przykład:
Wiem, że wszystkie nasze problemy nie znikną tak po prostu ale wierzę w to, że jesteśmy w stanie wyrobić w sobie nawyki, które dadzą nam więcej spokoju i radości. ![]() Czarne myśli pojawiają się znienacka – czasami jest to poranek i obezwładniające uczucie beznadziei. Niekiedy, w trakcie szaleństwa związanego z pracą lub dziećmi dopada nas bezsilność i niepokój. Wieczorami, gdy chcemy już zrobić coś dla siebie, mroczne myśli atakują najmocniej. Ze złymi nastrojami możemy jednak walczyć. Warto mieć świadomość, że siła jest w nas, ale też, że są pewne techniki i narzędzia, które mogą być naszym kołem ratunkowym. Jak się nie dać czarnym myślom? Jest Ci źle i smutno? Masz takie chwile, że paraliżuje Cię lęk, dopada strach przed tym, co nieznane? Każdy z nas doświadcza takiego stanu – czasami jest on tylko sygnałem spadku nastroju, ale bywa, że zmagamy się z czymś poważniejszym. Kiedy rozmawiam z bliskimi mi kobietami, słyszę, że pomimo tego, iż obecna sytuacja daje im w kość, starają się radzić sobie jak umieją najlepiej. Czarne myśli jednak pojawiają się znienacka – czasami jest to poranek i obezwładniające uczucie beznadziei. Niekiedy, w trakcie szaleństwa związanego z pracą lub dziećmi dopada nas bezsilność i niepokój. Wieczorami, gdy chcemy już zrobić coś dla siebie, mroczne myśli atakują najmocniej – przychodzi smutek, zwątpienie. Ze złymi nastrojami możemy jednak walczyć, nawet wtedy, gdy nie mamy pod ręką arsenału w postaci bodźców zewnętrznych, gdy nie możemy iść na spacer, do kina czy na zakupy. Warto mieć świadomość, że siła jest w nas, ale też, że są pewne techniki i narzędzia, które mogą być naszym kołem ratunkowym. Mam dla Ciebie parę propozycji, jak radzić sobie na bieżąco z trudnymi emocjami i myślami, które odbierają energię: Zidentyfikuj złe myśli Gdy zaczynasz odczuwać smutek, zdefiniuj co Cię niepokoi. Nazwij swoje myśli i odczucia. Czasami już to pomaga się z nimi oswoić. Jeśli odczuwasz w głowie chaos, weź kartkę papieru i spisz wszystko, co przychodzi Ci do głowy. Podziel to na grupy, oceń w skali 1-10 jak bardzo niepokoi Cię dany problem. Pomyśl, jaki masz na niego wpływ, czy możesz coś zrobić, żeby odpowiedzieć na dręczące Cię pytania. Przekieruj swoją uwagę Spójrz na swoje myśli jak na jadące pod wiaduktem samochody. Zwykle, pomimo tego, że widzi się sznur pojazdów, nasza uwaga koncentruje się na tych wybranych. Spróbuj więc przekierować swoją uwagę po prostu na inny “samochód” – na pozytywną myśl, wspomnienie lub coś, co planujesz zrobić w przyszłości. Spraw sobie przyjemność Zrób dla siebie coś miłego. To może być kawa na balkonie, przytulenie się do bliskiej osoby. Odpuść na chwilę zasady: włącz dzieciom bajkę i poczytaj swoją ulubioną książkę. Potańcz do ulubionej muzyki. Poskacz z dziećmi na materacu. Zaśpiewaj piosenkę. Nie myśl o obowiązkach, chociaż przez krótką chwilę! Rozmawiaj z innymi Ta rada pojawia się nie pierwszy raz, ale mocno wierzę w to, że bliskość drugiej osoby i rozmowa o problemach, wiele z nich rozwiązuje. Zwierzenie się komuś z czarnych myśli niweluje lęki, daje poczucie bezpieczeństwa. Sprawia, że jesteśmy blisko swoich emocji, czujemy się zaopiekowani. Niezależnie od tego, czy znajdziemy od razu odpowiedź na nasze dylematy. Oddychaj Pamiętaj o świadomym oddechu. Na Youtube możesz znaleźć filmy, które pokazują jak oddychać, żeby zmniejszać stres i regenerować organizm. Zatrzymuj się w ciągu dnia co jakiś czas. Pomyśl o sobie, o swoich uczuciach, o tym, co się dzieje w Twoim ciele. Nie rezygnuj z leków, nie wspomagaj się alkoholem Jeśli bierzesz na stałe leki antydepresyjne to nie odstawiaj ich nagle, nie eksperymentuj z mniejszymi niż zwykle dawkami. Pamiętaj, że czas zmian wiąże się zwykle ze zwiększonym napięciem i stresem. Nie wspomagaj się też alkoholem, który być może daje chwilową ulgę, ale odbiera naszemu organizmowi zdolność regeneracji, skraca sen i zakłóca działania leków (czasami nawet wzmacnia negatywne uczucia następnego dnia). Poszukaj pocieszenia w piosence, książce, wierszu Czasami doraźną pomocą na smutek mogą być pozytywne, pocieszające myśli, wyrażone przez innych w formie wiersza, cytatu. Poszukaj takich wspierających Cię tekstów. A może wolisz obejrzeć film, który podniesie Cię na duchu? Poniżej moje propozycje. A co Tobie pomaga? “Jeszcze w zielone gramy”, tekst: Wojciech Młynarski, muzyka: Jerzy Matuszkiewicz. Ostatnio w świetnym wykonaniu online Teatru Ateneum. „Chodź, pomaluj mój świat”, słowa: Marek Dutkiewicz, muzyka: Janusz Kruk. Wykonanie Teatru Buffo. “Nic dwa razy” Wisława Szymborska. “Krajobraz pełen nadziei” Marek Grechuta. “Stoicyzm na każdy dzień roku. 366 medytacji na temat mądrości, wytrwałości i sztuki życia” Ryan Holiday, Stephen Hanselman “Dawna mądrość na nowe czasy. Rozmowy z uzdrawiaczami i szamanami XXI wieku” Geseko von Lüpke. “Czując. Rozmowy o emocjach” Agnieszka Jucewicz Filmy: “Debiutanci”, “Powrót do Garden State”, “Amelia”, “Jedz, módl się i kochaj”, “W pogoni za szczęściem”, “Wiosna, lato, jesień, zima i… wiosna”. Życzę Ci dużo dobrych myśli! Artykuł był opublikowany na portalu www.mamopracuj.pl: https://mamopracuj.pl/jak-sie-nie-dac-czarnym-myslom/ Patrzę na nich i zastanawiam się, ile trzeba w dorosłym życiu się napracować, żeby ponownie tak chłonąć świat. Otwarcie, z nadzieją i ufnością patrzyć na rzeczywistość.
Ostatnio przeczytałam książkę Liane Moriarty „Kilka dni z życia Alice”. Główna bohaterka traci pamięć, dotyczącą ostatnich 10 lat. Dzięki temu zyskuje świeże spojrzenie na swoje aktualne problemy. Umie więcej zobaczyć, bo brak wspomnień pozwala jej bardziej klarownie ocenić to, co dzieje się w jej relacjach z innymi. Naprawia to wiele złego ale Alice staje się pełna dopiero jak odzyskuje wspomnienia. Okazuje się, że w naszym dorosłym życiu potrzebujemy zarówno tego świeżego, dziecięcego spojrzenia jak i cynizmu i realizmu osoby dojrzałej. Pamiętajcie o zmianie perspektyw podczas myślenia o swoich trudnościach, nadawajcie im inne „ramy”, szukajcie rozwiązań, jakie daliby Wam inni, spójrzcie na świat swoimi oczami sprzed lat:) Dlaczego jesteśmy tak bardzo skoncentrowane na tym, że w naszym życiu nie ma miejsca na przyznanie się do słabości, do niewiedzy? Ogranicza nas poczucie, że musimy być wzorowymi matkami, żonami, kobietami sukcesu – a najlepiej wszystkim w jednym? – O wewnętrznym krytyku, perfekcjonizmie, wstydzie i odwadze w przełamywaniu schematów.
Inspiracje na konferencjach dla kobiet Niedawno brałam udział w dwóch wydarzeniach, poświęconych odwadze i sprawczości kobiet: Konferencji Sieci Przedsiębiorczych Kobiet oraz Perspektywy Women in Tech Summit. Było sporo wystąpień, mówiących o sukcesie, do którego dochodzi się poprzez konsekwentne realizowanie swoich planów, poprzez wizję i mierzenie się z przeciwnościami. Pojawiał się też wątek szczęścia i myśl o tym, jak mądrze z niego skorzystać. Przede wszystkim jednak prelegentki dzieliły się z nami opowieściami o porażce i sile, jaka z niej wynika. Słuchałam ze wzruszeniem w oczach o punktach zwrotnych w życiu kobiet – o tym, jak można czuć się wypalonym, pozornie będąc na szczycie. W jakich sytuacjach docenia się siłę rodziny. Jak mały symboliczny przedmiot może uzmysłowić nam, że jesteśmy zbytnio skoncentrowane na celu i warto spojrzeć szerzej, by dostrzec kontekst albo obejrzeć się za siebie, by sprawdzić, czy ten cel już nie jest dawno za nami. Zafascynowały mnie drobne, delikatne kobiety, w których drzemał geniusz, które swoją wizją zmian oraz realizacją przełomowych projektów: w nauce, w biznesie, w kulturze lub sporcie, potrafiły pokazać światu, że siła kobiet jest naprawdę wielka. Perfekcjonizm i brak przyzwolenia na popełnianie błędów W trakcie jednej z konferencji, ale też jakiś czas potem, rozmawiałam z wieloma kobietami, które zastanawiały się, co robić dalej w życiu. Jak podjąć decyzję o zmianie. Niektóre z nich miały przed sobą wiele opcji. Świat fascynował je tak bardzo, że nie wiedziały od czego zacząć. Inne bały się nowego, nie wierzyły, że po paru latach przerwy, związanej z macierzyństwem, mogą być cenne dla nowych (lub starych) pracodawców. To, co łączyło wszystkie moje rozmówczynie to perfekcjonizm, poczucie, że wszystko co robią powinno być od razu idealne, że w ich działaniach nie ma miejsca na błędy. Towarzyszył im lęk przed porażką, karanie się za brak dyscypliny i konsekwencji. Bardzo mnie to poruszyło, ponieważ w każdej z moich rozmówczyń widziałam cząstkę siebie. Dlaczego w naszym życiu nie ma miejsca na przyznanie się do słabości, do niewiedzy? Czemu ogranicza nas poczucie, że musimy być wzorowymi matkami, żonami, kobietami sukcesu – a najlepiej wszystkim w jednym? Wewnętrzny krytyk Wiele z nas boi się poprosić o pomoc w opiece nad dziećmi i po prostu wyjść na kawę. Musimy mieć powód – najlepiej taki, który da się racjonalnie wytłumaczyć jako inny obowiązek. Nie potrafimy sobie odpuścić i nie posprzątać mieszkania, bez poczucia winy. Chcemy być ekspertkami w jakiejś konkretnej dziedzinie – nie dajemy sobie też prawa do interesowania się wieloma tematami, bez określania się i deklaracji, że musimy od razu w tych dziedzinach coś osiągnąć. Nie dajemy sobie zgody na własne nieprzemyślane zmiany decyzji, bo przecież w życiu trzeba dążyć do celu. Już na początku drogi chcemy wiedzieć, jakie będzie jej zwieńczenie, a nasz wewnętrzny krytyk staje się naszym największym sędzią. Będąc grzeczne fundujemy sobie przemęczenie i depresję, bo nie wyrażamy złości, ale kierujemy ją do wewnątrz. Zaakceptuj swój wstyd i możliwość porażki Wystąpienia kobiet, które osiągnęły sukces i były w swoim życiu odważne, są dla nas inspirujące, ale najczęściej pamiętamy je przez parę dni, aż wspomnienie o nich zaczyna blaknąć i znowu zanurzamy się w naszą rzeczywistość. Brené Brown w swojej książce „Dary niedoskonałości” mówi: „Możemy do znudzenia mówić o miłości, odwadze i współczuciu, ale niczego nie uda nam się zmienić, jeśli nie porozmawiamy naprawdę szczerze o tym, co im przeszkadza.” Według Brené, podstawą wielu naszych obaw jest wstyd. Wstydzimy się swoich lęków, porażek, swojej wrażliwości i emocji. A tak naprawdę pozwolenie sobie na bycie wrażliwym, na odczuwanie, jest oznaką siły i odwagi. Budujmy odporność na wstyd i porażkę, nie unikając ich, ale paradoksalnie przyciągając je do siebie i otwarcie nazywając. Zadajmy sobie pytanie „Co najgorszego może się wydarzyć?”. Tak naprawdę już samo zdefiniowanie naszych lęków czyni je mniej przerażającymi. Jak przełamać schemat? Zacznijmy pozwalać sobie na to, co do tej pory wydawało nam się nieosiągalne! Proponuję Wam ćwiczenie. Znajdźcie 20 minut tylko dla siebie i zróbcie listę 100 rzeczy, spraw, które chciałybyście zrobić bez poczucia winy. To mogą być drobiazgi, takie jak medytacja w ciszy przez 5 minut, samotne wyjście na kawę lub większe – np. podróż do Lizbony. Możecie też zapisać postanowienia, związane z zaopiekowaniem się sobą, np. nazywanie, notowanie i docenianie swoich małych i dużych sukcesów. Nie oceniajcie i nie wykreślajcie swoich pomysłów. Po prostu piszcie. Liczba 100 jest ważna – w ćwiczeniach, związanych z rozwojem oraz w coachingu, kryzys, związany z brakiem nowych odpowiedzi to normalne zjawisko. Kreatywność polega na zadawaniu sobie pytania „Co jeszcze?” nawet kilkadziesiąt razy. Po przełamaniu impasu, umysł otwiera się na nowe perspektywy. Po zrobieniu listy, zobaczcie, które pomysły się powtarzają (te prawdopodobnie są dla Was najważniejsze). Na koniec wybierzcie 5 działań i zaplanujcie je do realizacji w 2020 r. Jeśli myślicie, że nie warto, bo „wyjdzie jak zawsze” to zachęcam, by przełamać schemat. 🙂 A jak macie poczucie, że to kolejne, obciążające Was zadanie to zróbcie tylko listę, już sama praca nad nią pomoże Wam uporządkować i nazwać Wasze potrzeby, co samo w sobie jest bardzo cenne. Artykuł opublikowany na portalu mamopracuj.pl: mamopracuj.pl/o-odwadze-bycia-niedoskonalym-czyli-czego-uczy-mnie-brene-brown/?fbclid=IwAR1zb7hY7fll57zrlGYTqq5V1wpXJ0HrjBiwTvGhhodjmnhX0dJGnHRIRIw Jak szybko poznajecie, że jesteście zestresowani? Czy zwracacie uwagę na sygnały, jakie wysyła Wasze ciało?
Stres to niespecyficzna reakcja organizmu na wszelkie stawiane mu wymagania, co oznacza, że przebiega ona podobnie - niezależnie od rodzaju wywołującego ją bodźca. O reakcji organizmu decyduje siła bodźca, a nie jego rodzaj. Uwaga - stres może pojawiać się również, jak odczuwamy bardzo silne bodźce pozytywne! Zidentyfikujcie swoje stresory. Zwróćcie uwagę na hałas, zapachy, bodźce wzrokowe, oczekiwania innych, otoczenie, swoją postawę - czy ona jest dla Was komfortowa, może stresuje Was pozycja siedząca albo zbyt głośny dźwięk w telewizorze? Po zidentyfikowaniu stresora zredukujcie go lub wyeliminujcie. Rozwijajcie samoświadomość i szukajcie sposobów na odpoczynek i odnowienie zasobów energii. Poniżej znajdziesz kilka sposobów na to, by wzmocnić swoją wewnętrzną siłę i motywację do rozwoju. Zachęcam Cię do regularnych ćwiczeń. To będzie też świetna okazja do znalezienia przestrzeni tylko dla siebie.
1. Zacznij prowadzić dziennik, w którym codziennie docenisz siebie. Pod koniec dnia napisz, co Ci się dzisiaj udało, z czego jesteś dumna. To mogą być małe rzeczy, nawet zwykłe – jak znalezienie w domowo-zawodowym chaosie 15 minut na wesołą zabawę z dzieckiem, podczas której jesteś dla niego na 100%. 2. Zrób listę 100 rzeczy, które w sobie lubisz i za co się doceniasz. Nie zatrzymuj się po 30-40 pomysłach. Impas, który się pojawia, jest naturalny. Jak go przełamiesz, zaczniesz pobudzać swój umysł do kreatywnego myślenia. Twoja perspektywa zacznie się poszerzać a może nawet zmieniać. 3. Zamknij oczy i spróbuj wyobrazić sobie siebie – taką, jaką jesteś, z dobrymi i złymi cechami. Pomyśl o sobie jak o dziecku, które trzeba przytulić i docenić. Zastanów się, jak mogłabyś się nim zająć, czego ono potrzebuje, co możesz mu dać. Następnie zastanów się, co w tym momencie czujesz w swoim ciele. Czy coś się zmieniło od początku tego ćwiczenia? Gdzie czujesz ból, napięcie… Potem przenieś się myślami w swoje ulubione miejsce – nad morze, do ogrodu, do ulubionej restauracji… gdzie tylko zamarzysz. Pobądź tam chwilę. Posłuchaj co dzieje się w tym miejscu, jakie zapachy czujesz, czy słyszysz jakieś głosy? Co Cię uspokaja, a co może Ci przeszkadzać. Wróć do swojego ciała i znowu uważnie się mu przyjrzyj – czy Twoja głowa jest lekka, czy ciężka? Czy czujesz się zrelaksowana? Czy wcześniejsze napięcia zniknęły? Pobądź ze sobą, przytul się ponownie. 🙂 Wróć powoli do rzeczywistości. 4. Zrób wizualną notatkę wszystkiego, co jest pozytywne w Twoim życiu. To może być jeden rysunek albo wiele ikonek połączonych w grafikę. Pobaw się tym obrazem, postaraj się, by był kolorowy, radosny. Niech będzie dla Ciebie pewnego rodzaju mapą, która będzie Ci pomagać w chwilach kryzysu. 5. Wyobraź sobie siebie jako najbardziej pewną i przebojową osobę, jaką możesz być. Być może w Twoim otoczeniu jest ktoś, kto może Cię zainspirować, na kim możesz się wzorować? Ułóż w głowie historię – w jakich okolicznościach mogłabyś się tak zachować? Jak się wtedy poruszasz, jak mówisz? Czy wyglądasz atrakcyjnie? Wyobraź sobie, że podejmujesz odważne decyzje i nie boisz się wyzwań. Poczuj w sobie tę siłę i pobądź z nią chwilę. 6. Zrób coś co odkładasz od tygodni. Chciałaś napisać artykuł, ale zawsze brakowało Ci czasu? Myślałaś o założeniu swojej strony internetowej? Napisaniu ciekawej oferty? A może nigdy nie mogłaś zabrać się za porządki w swojej szafie? Nie myśl o przeszkodach, po prostu znajdź na to czas. To jest ten moment! Zobaczysz, taki mały sukces zmotywuje Cię do kolejnych działań. 7. Ćwicz tzw. “pozycje mocy” Znajdź 3 minuty w trakcie dnia, kiedy staniesz mocno na nogach, dbając o stabilizację ciała i prosty kręgosłup. Połóż ręce na biodrach. Gdy poruszasz się, zwróć uwagę na swoje ciało – staraj się chodzić pewnie, z wyprostowanymi plecami. Takie postawy zwiększają pewność siebie. Regularne powtarzanie “pozycji mocy” sprawia, że system nerwowy je zapamiętuje – z czasem staną się Twoim nawykiem. 8. Zwróć uwagę na to, jakich słów używasz na co dzień. Pewne zwroty są toksyczne, blokują naszą radość życia, inicjatywę i motywację, sprawiają, że budujemy pewien, niekoniecznie pożądany, obraz świata. Unikaj słów: wina, obowiązek, niemożliwe, nigdy, problem. Zamiast mówić “spróbuję” – mów “zrobię”. Zamiast “muszę” – “chcę”. “Błąd” może być “doświadczeniem” a “porażka” – “lekcją.” 9. Nie czekaj na innych, żeby podjęli za Ciebie ważne decyzje albo pokierowali Twoim losem. Zainicjuj nowe rozwiązania w pracy, w domu. Nie wahaj się dzielić swoimi pomysłami. To Ci doda pewności siebie, szczególnie jeśli weźmiesz odpowiedzialność za rezultat (jakikolwiek by był). Nie uzależniaj swojego poczucia pewności siebie od opinii innych. 10. Zdefiniuj swój cel lub cele na najbliższe 6 miesięcy. Co jest dla Ciebie najważniejsze? Co chcesz zmienić? Czym się zająć? Następnie zaplanuj swój pierwszy krok – spisz “kontrakt” z samą sobą, w którym zapiszesz, kiedy i co konkretnie zrobisz. Powodzenia! Tekst opublikowany na portalu mamopracuj.pl: mamopracuj.pl/jak-wzmocnic-poczucie-wlasnej-wartosci-10-cwiczen-abys-nabrala-wiatru-w-zagle/?fbclid=IwAR0sup72F2xGpBPNWv_ACJOZPq2hRaePm9Q-Cz64Mfnul32MWKJT7wmT1aE Dzisiejszy słoneczny dzień chciałabym zadedykować wdzięczności.
Być może wiecie, że jej codzienna praktyka ma bardzo duży wpływ na poczucie szczęścia.☀️ Wdzięczność możemy odczuwać w trzech wymiarach: pielęgnować dobre wspomnienia z przeszłości, myśleć z nadzieją i optymizmem o przyszłości ale najważniejsze w naszej praktyce jest bycie „tu i teraz” czyli świadome docenianie tego, co mamy. Zachęcam Was do prowadzenia codziennie dziennika, w którym będziecie opisywać swój dzień. Opiszcie w nim dobre momenty. Wystarczy 5-10 minut. Nie oceniajcie treści. Dzięki Monice Kliber poznałam moc coachingu ekspresywnego i pisania, które pomaga mi uporządkować myśli i potrzeby a także podsumować to, co dobre w moim życiu. Spokój pomaga mi też odnajdywać Kasia Bem. Polecam jej Happy Detoks i medytację wdzięczności: https://youtu.be/RNJrxhUJy_k Dobrego dnia! ♥️ |
|