Dlaczego jesteśmy tak bardzo skoncentrowane na tym, że w naszym życiu nie ma miejsca na przyznanie się do słabości, do niewiedzy? Ogranicza nas poczucie, że musimy być wzorowymi matkami, żonami, kobietami sukcesu – a najlepiej wszystkim w jednym? – O wewnętrznym krytyku, perfekcjonizmie, wstydzie i odwadze w przełamywaniu schematów.
Inspiracje na konferencjach dla kobiet Niedawno brałam udział w dwóch wydarzeniach, poświęconych odwadze i sprawczości kobiet: Konferencji Sieci Przedsiębiorczych Kobiet oraz Perspektywy Women in Tech Summit. Było sporo wystąpień, mówiących o sukcesie, do którego dochodzi się poprzez konsekwentne realizowanie swoich planów, poprzez wizję i mierzenie się z przeciwnościami. Pojawiał się też wątek szczęścia i myśl o tym, jak mądrze z niego skorzystać. Przede wszystkim jednak prelegentki dzieliły się z nami opowieściami o porażce i sile, jaka z niej wynika. Słuchałam ze wzruszeniem w oczach o punktach zwrotnych w życiu kobiet – o tym, jak można czuć się wypalonym, pozornie będąc na szczycie. W jakich sytuacjach docenia się siłę rodziny. Jak mały symboliczny przedmiot może uzmysłowić nam, że jesteśmy zbytnio skoncentrowane na celu i warto spojrzeć szerzej, by dostrzec kontekst albo obejrzeć się za siebie, by sprawdzić, czy ten cel już nie jest dawno za nami. Zafascynowały mnie drobne, delikatne kobiety, w których drzemał geniusz, które swoją wizją zmian oraz realizacją przełomowych projektów: w nauce, w biznesie, w kulturze lub sporcie, potrafiły pokazać światu, że siła kobiet jest naprawdę wielka. Perfekcjonizm i brak przyzwolenia na popełnianie błędów W trakcie jednej z konferencji, ale też jakiś czas potem, rozmawiałam z wieloma kobietami, które zastanawiały się, co robić dalej w życiu. Jak podjąć decyzję o zmianie. Niektóre z nich miały przed sobą wiele opcji. Świat fascynował je tak bardzo, że nie wiedziały od czego zacząć. Inne bały się nowego, nie wierzyły, że po paru latach przerwy, związanej z macierzyństwem, mogą być cenne dla nowych (lub starych) pracodawców. To, co łączyło wszystkie moje rozmówczynie to perfekcjonizm, poczucie, że wszystko co robią powinno być od razu idealne, że w ich działaniach nie ma miejsca na błędy. Towarzyszył im lęk przed porażką, karanie się za brak dyscypliny i konsekwencji. Bardzo mnie to poruszyło, ponieważ w każdej z moich rozmówczyń widziałam cząstkę siebie. Dlaczego w naszym życiu nie ma miejsca na przyznanie się do słabości, do niewiedzy? Czemu ogranicza nas poczucie, że musimy być wzorowymi matkami, żonami, kobietami sukcesu – a najlepiej wszystkim w jednym? Wewnętrzny krytyk Wiele z nas boi się poprosić o pomoc w opiece nad dziećmi i po prostu wyjść na kawę. Musimy mieć powód – najlepiej taki, który da się racjonalnie wytłumaczyć jako inny obowiązek. Nie potrafimy sobie odpuścić i nie posprzątać mieszkania, bez poczucia winy. Chcemy być ekspertkami w jakiejś konkretnej dziedzinie – nie dajemy sobie też prawa do interesowania się wieloma tematami, bez określania się i deklaracji, że musimy od razu w tych dziedzinach coś osiągnąć. Nie dajemy sobie zgody na własne nieprzemyślane zmiany decyzji, bo przecież w życiu trzeba dążyć do celu. Już na początku drogi chcemy wiedzieć, jakie będzie jej zwieńczenie, a nasz wewnętrzny krytyk staje się naszym największym sędzią. Będąc grzeczne fundujemy sobie przemęczenie i depresję, bo nie wyrażamy złości, ale kierujemy ją do wewnątrz. Zaakceptuj swój wstyd i możliwość porażki Wystąpienia kobiet, które osiągnęły sukces i były w swoim życiu odważne, są dla nas inspirujące, ale najczęściej pamiętamy je przez parę dni, aż wspomnienie o nich zaczyna blaknąć i znowu zanurzamy się w naszą rzeczywistość. Brené Brown w swojej książce „Dary niedoskonałości” mówi: „Możemy do znudzenia mówić o miłości, odwadze i współczuciu, ale niczego nie uda nam się zmienić, jeśli nie porozmawiamy naprawdę szczerze o tym, co im przeszkadza.” Według Brené, podstawą wielu naszych obaw jest wstyd. Wstydzimy się swoich lęków, porażek, swojej wrażliwości i emocji. A tak naprawdę pozwolenie sobie na bycie wrażliwym, na odczuwanie, jest oznaką siły i odwagi. Budujmy odporność na wstyd i porażkę, nie unikając ich, ale paradoksalnie przyciągając je do siebie i otwarcie nazywając. Zadajmy sobie pytanie „Co najgorszego może się wydarzyć?”. Tak naprawdę już samo zdefiniowanie naszych lęków czyni je mniej przerażającymi. Jak przełamać schemat? Zacznijmy pozwalać sobie na to, co do tej pory wydawało nam się nieosiągalne! Proponuję Wam ćwiczenie. Znajdźcie 20 minut tylko dla siebie i zróbcie listę 100 rzeczy, spraw, które chciałybyście zrobić bez poczucia winy. To mogą być drobiazgi, takie jak medytacja w ciszy przez 5 minut, samotne wyjście na kawę lub większe – np. podróż do Lizbony. Możecie też zapisać postanowienia, związane z zaopiekowaniem się sobą, np. nazywanie, notowanie i docenianie swoich małych i dużych sukcesów. Nie oceniajcie i nie wykreślajcie swoich pomysłów. Po prostu piszcie. Liczba 100 jest ważna – w ćwiczeniach, związanych z rozwojem oraz w coachingu, kryzys, związany z brakiem nowych odpowiedzi to normalne zjawisko. Kreatywność polega na zadawaniu sobie pytania „Co jeszcze?” nawet kilkadziesiąt razy. Po przełamaniu impasu, umysł otwiera się na nowe perspektywy. Po zrobieniu listy, zobaczcie, które pomysły się powtarzają (te prawdopodobnie są dla Was najważniejsze). Na koniec wybierzcie 5 działań i zaplanujcie je do realizacji w 2020 r. Jeśli myślicie, że nie warto, bo „wyjdzie jak zawsze” to zachęcam, by przełamać schemat. 🙂 A jak macie poczucie, że to kolejne, obciążające Was zadanie to zróbcie tylko listę, już sama praca nad nią pomoże Wam uporządkować i nazwać Wasze potrzeby, co samo w sobie jest bardzo cenne. Artykuł opublikowany na portalu mamopracuj.pl: mamopracuj.pl/o-odwadze-bycia-niedoskonalym-czyli-czego-uczy-mnie-brene-brown/?fbclid=IwAR1zb7hY7fll57zrlGYTqq5V1wpXJ0HrjBiwTvGhhodjmnhX0dJGnHRIRIw Comments are closed.
|
|